Wraz z młodą żoną zaczęli mieszkać w jej mieszkaniu. Synowa była młoda, przyjazna, nie dawała powodów do skandalu. Pewnego wieczoru syn przyszedł do matki z wiadomością.

- Mamo, Lena i ja postanowiliśmy tutaj, że kupimy sobie lodówkę, postawimy ją w kuchni w kącie.
- Po co? Czy brakuje nam miejsca?

Cóż, tak zdecydowaliśmy z żoną...

Antonina myślała, że ​​jej syn żartuje, ale tydzień później zakup został im dostarczony. Kobieta pomyślała, dobrze, że nie pomyśleli o zawieszeniu kłódki, ale nic nie powiedziała na głos. Szkoda, ale to sprawa młodej rodziny.

Od tego dnia jedzenie Antoniny długo mogło stać w lodówce, nikt go nie dotykał, a ona jeszcze nie nauczyła się gotować w małych porcjach. Stanisław wracał z pracy do domu, jedząc obiad z półproduktami lub przekąskami, ponieważ para pracowała, na drugie śniadanie najczęściej szli do stołówki lub kawiarni. Synowa nie spieszyła się z gotowaniem domowego jedzenia. Pewnego dnia syn Antoniny wrócił z pracy blady.

Okazało się, że zatruł się jakimś jedzeniem w stołówce, więc zadbała o syna najlepiej jak potrafiła. Nagotowała zupy i od tego czasu karmiła syna domowym jedzeniem w tajemnicy przed synową. Gdy ta nakryła ich kiedyś na "spisku", wybuchła gniewem, a żadne tłumaczenia nie miały sensu.

Od tamtej pory sytuacja między kobietami jest mocno napięta. Na szczęście syn Antoniny potrafi rozróżnić troskę od rywalizacji, więc nie pozwolił żonie na obrażanie matki. Myśli o rozwodzie...