Wydaje mi się, że mój mąż mnie kocha, ale problem polega na tym, że jego mama i siostra są na pierwszym miejscu. Traktuje mnie dobrze i nie obraża, ale bardziej mu na nich zależy. Nie wiem nawet, jak opisać, jak bardzo kocha swoich bliskich. Przede wszystkim przejawia się to w prezentach. On daje im coś znaczącego, a mnie różne bibeloty.

Podwójne standardy

Krótko mówiąc, mój mąż oszczędza na mnie. Cóż, albo po prostu nie chce zawracać sobie głowy wybieraniem prezentów dla mnie. Kupuje cudeńka dla swojej siostry i matki! A dla mnie... Może uważa, że ​​nie powinien się stresować, bo jesteśmy już małżeństwem? Albo, o co chodzi? Z góry wybiera prezenty dla matki i siostry. Oczywiście nigdy się ze mną nie konsultuje. Biega po sklepach, włóczy się po różnych miejscach i wymyśla, jak je zaskoczyć. I wygląda na to, że wcale mu na mnie nie zależy.

Żebyście nie myśleli, że wysysam problem z palca, podam przykład z 8 marca i Bożego Narodzenia. Teściowa otrzymała w prezencie komplet biżuterii, krótkie futro oraz wycieczkę do restauracji. Pojechali tam z moim mężem, beze mnie. To był wieczór dla matki.

Szwagierka dostała w prezencie najnowszego iPhone'a i designerską torbę. Mój mąż zapłacił za jej zamówienie na kosmetyki. Była cała masa drogich koreańskich produktów. A co z moimi prezentami? Perfumy z marketu, patelnia, bukiet mydeł, pamiątkowe figurki… Czy warto kontynuować tę listę?