12 lat temu moi rodzice i brat mocno się pokłócili. Był to trudny okres, kiedy Jacek dopiero co się ożenił, a nie miał gdzie mieszkać z żoną. Oczywiście, poprosił mamę i tatę, aby mogliby z nimi zamieszkać, dopóki nie ustabilizuje się finansowo, aby wziąć kredyt na mieszkanie. Jednak wspólne życie pod jednym dachem z synową stało się dla rodziców torturą. Nie udawało się znaleźć wspólnego języka, chociaż wiem, że mama próbowała.

Pewnego dnia mama wróciła z pracy dość późno. Zmęczona, weszła do kuchni i zobaczyła górę niewypranej zastawy. Synowa była cały dzień w domu, bo w tamtym czasie w ogóle nie pracowała. Oczywiście, mama nie wytrzymała i dała upust swojemu niezadowoleniu. Od tego momentu moi krewni na zawsze stracili ze sobą kontakt.

Mimo to, ja i mój brat przez te lata utrzymywaliśmy normalny kontakt. Mogliśmy się spotkać, albo po prostu porozmawiać przez telefon. Oczywiście, chciałam, aby pogodził się z rodzicami. Ale Jacek nie chciał nawet o tym słyszeć.

Dramat rodzinny

W pewnym momencie mama bardzo zachorowała. Biegałam do lekarzy prawie codziennie, ale nie było żadnego postępu. Bolało mnie i strasznie się bałam, zdając sobie sprawę, że mama niedługo odejdzie . Namówiłam brata, żeby przyjechał tylko wtedy, kiedy ona już była bardzo słaba. Czułam, że to będzie ich ostatnia szansa na spotkanie i przebaczenie sobie nawzajem. Jacek zgodził się.

Minęły 3 miesiące od kiedy mamy nie ma. Brat na pogrzeb nawet nie przyszedł. A teraz dzwoni do mnie i mówi: "Byłem u notariusza. Wiedziałaś, że mama sporządziła testament?"

Oczywiście, wiedziałam. W nim nie było imienia mojego brata. Mama przepisała absolutnie wszystko na mnie. Rozumiałam, że dziedziczenie wywoła niezadowolenie mojego brata. Ale czy on nie rozumiał, że wszystko się w ten sposób skończy?

Teraz wszyscy mają problemy, zarówno z pracą, jak i z pieniędzmi. Jacek chce, żebym podzieliła spadek na pół, mówiąc, że będzie to sprawiedliwe. Współczuję bratu, ale czy mu nie wstyd? Rozumiem, że nie jestem mu nic winna. Chociaż serce mi się kraje... Może powinnam iść mu na przeciw?