Pracując za granicą, czujesz, jakbyś nie panowała nad swoim umysłem i duszą. Monotonna praca, brak bliskich wokół, tylko nieznajomi, mówiący w obcym języku.

Z czasem, oczywiście, się przyzwyczajasz. Ale nigdy nie udało mi się całkowicie pokonać uczucia ogromnej nudy. Stojąc cały dzień na nogach, mam silne bóle kręgosłupa, a także problemy z zębami. Ale to prawdopodobnie już kwestia wieku.

Z powodu problemów z kręgosłupem i zębami zdecydowałam się wrócić do domu. Chciałam się podleczyć, a przy okazji spędzić trochę czasu z rodziną. Mój mąż, niestety, odszedł od nas kilka lat temu. Ale mamy troje dzieci. Syn i dwie córki. Córkom już dałam to, co chciałam: wychowałam, wykształciłam i kupiłam każdej z nich mieszkanie. Ale mój syn został bez "posagu".

Pomyślałam więc, że powinnam też kupić mu mieszkanie. Ale to wymaga czasu, dużo pracy. Jest już żonaty, po co się spieszyć? Więc trochę odpoczynku tylko mi pomoże. 

Ogólnie rzecz biorąc, przyjechałam, rozdałam prezenty, przez kilka dni po prostu odpoczywałam, nie chciało mi się nawet gdziekolwiek iść. Syn przywitał mnie na lotnisku, odwiózł do domu, podzielił się nowinami. Synowa przygotowała wiele smacznych potraw, według znajomych domowych przepisów. Prawdziwy raj. Dlatego nie spieszyłam się nigdzie.

Moje córki przyjechały dopiero drugiego dnia, były bardzo zajęte. A kiedy przyjechały, natychmiast zaczęły zasugerować mi, że upominki to miło, ale oczekują czegoś poważniejszego. Nie chciałam ich zawieść, ale musiałam. Tym razem nie przyniosłam żadnych telefonów czy innej technologii. Potrzebowałam tylko odpoczynku i leczenia. W ich zmienionych twarzach łatwo było odczytać nuty irytacji i rozczarowania.

Więc wieczorem, kiedy syn wrócił z pracy, rozmawiałam tylko z nim. I jeszcze z synową. I oto co chcę powiedzieć: to nie miejsce tworzy ciepłą rozmowę, ale rozmówcy. Syn i synowa niczego mi nie zawdzięczali. Pracowali samodzielnie i nie oczekiwali ode mnie niczego, w przeciwieństwie do córek. Syn i synowa powiedzieli mi, w której klinice lepiej się leczyć, gdzie odpocząć, co nowego wydarzyło się w mieście. A także poprosili, żebym więcej nie wyjeżdżała za granicę, ponieważ martwią się o moje zdrowie.

Ich troska była tak miła, że bardzo mnie wzruszyła. Kolejne kilka tygodni leczyłam się i zastanawiałam nad zaistniałą sytuacją. Do mnie do szpitala przychodziła tylko synowa i przynosiła domowe jedzenie. Córki powiedziały, że mają wiele rzeczy do zrobienia w domu, a gotowe jedzenie mogę sama kupić. Oto jak to jest, brak prezentów - brak kontaktu.

I oto są wnioski, które wyciągnęłam dla siebie. Dopóki jestem w domu, będę po prostu odpoczywać i cieszyć się naturą. Niestety, w naszym mieście nie ma zbyt wielu miejsc, do których można by pójść na odpoczynek. Trudno jest także znaleźć dobrze płatną pracę. Dlatego właśnie pracuję za granicą od ponad 10 lat. Dlatego moje dzieci mogą zajmować się swoimi sprawami, nie będę ich przeszkadzać.

Syn odmówił mieszkania, chce, żebym nigdzie nie wyjeżdżała. Ale ciągle chcę mu pomóc, uważam, że to byłoby sprawiedliwe z mojej strony.

Moje córki zachowywały się jak rozpieszczone dzieci, było mi bardzo przykro. Tak dalej nie będzie! Żadnych więcej drogich zakupów dla nich. Niech uczą się żyć na własną rękę.