Mam tylko jedną przyjaciółkę i jesteśmy w przyjaźni od ponad roku. Oczywiście nie obyło się bez nieporozumień i sprzeczek. Niestety, tak działają relacje międzyludzkie. I doskonale rozumiałam, że do kłótni z przyjaciółką prędzej czy później musiało dojść. I jak to zwykle bywa, nigdy nie wiadomo, co będzie tego powodem.

Moja przyjaciółka Alina niedawno wyszła za mąż. Spotykała się ze swoim chłopakiem przez ponad dwa lata, a kwestia ślubu została w zasadzie rozwiązana dawno temu. Wszystko było jak zwykle i nie było przesłanek do zmian w naszych stosunkach z Aliną. Wesele wypadło dobrze.

Zadowoleni nowożeńcy wyruszyli w podróż poślubną, a syci goście na długo wspominali świąteczny stół i konkursy. Po półtora miesiąca trochę mi się znudziło. A ja jak zwykle zadzwoniłam do Albiny. Niech mnie odwiedza. Popijmy trochę czerwonego z serem i małżami, porozmawiamy od serca.

Jej odpowiedź trochę mnie zmyliła. - Słuchaj, cóż, jestem już w pewnym sensie mężatką – odpowiedziała mi. – I nie do końca rozumiem, dlaczego zapraszasz mnie bez męża.

— Co on ma z nami zrobić? Byłam zaskoczona.

- To nie ma znaczenia, najważniejsze, że był ze mną. I ogólnie to brzydko, że zaprosiłaś mnie bez niego.

Z całym szacunkiem dla nowożeńców, ale nie chciałabym omawiać kobiecych spraw i przeżyć w obecności męża Aliny. I przykro mi, że jej wizja tak drastycznie się zmieniła.
W końcu wdałyśmy się w spór. Bez krzyków i skandali, ale na pewno była to kłótnia. Na razie nie zamierzam iść i naprawiać tej relacji.

Pozostaje mieć nadzieję, że Alina z czasem odzyska rozsądek. Nigdy bym nie pomyślała, że ​​do naszej kłótni z przyjaciółką dojdzie z tak dziwnego powodu. Byłoby zrozumiałe, gdyby konflikt powstał na podstawie zazdrości lub dlatego, że obie nosiły tę samą sukienkę na święto, ale nie z powodu biurokratycznych norm...

O tym pisaliśmy ostatnio: Od jak dawna myślę o tym, co jeszcze muszę zrobić, aby nauczyć synową należytego dbania o rodzinę?

Nie ingeruję w rodzinę syna, tylko obserwuję, bo uważam takie zachowanie za niewłaściwe z mojej strony. Przede wszystkim boję się skrajności, jeśli dzieci się rozproszą lub ciągle przeklinają.

Mój syn ożenił się z Magdą, kiedy był jeszcze studentem. Na początku oczywiście mieszkali z nami. Pomagaliśmy, jak mogliśmy, rodzice synowej również nie pozostawali w tyle w pomaganiu. Zrozumieliśmy, że dzieci muszą ukończyć studia.

Kiedy dowiedzieli się, że w młodej rodzinie pojawi się maleństwo, żona syna nalegała na przeprowadzkę do rodziców. Pomoc matki przy dziecku była dla niej ważniejsza i potrzebna niż moja. To zrozumiałe, nikt się nie sprzeciwił. Razem z mężem nadal pomagaliśmy: pieniędzmi, jedzeniem i wszystkim, co było potrzebne.

Dziś dzieci mieszkają we własnym mieszkaniu...
Regularnie spłacają kredyt, nawet przed terminem spłaty, chcą szybko wykupić metry kwadratowe. Brawo, wspieramy ich. Oboje pracują, wnuczek jest w przedszkolu. Ostatnio zaczęłam zauważać, że mój syn często przychodzi do mnie na obiad. Czasami wracają z wnuczkiem na kolację. W zeszłym tygodniu przyszedł smutny, nic nie mówił, a potem jadł i stał się radosny.

Przytulił mnie i pocałował na pożegnanie. Oczywiście bardzo się cieszę, że tak mnie traktuje. Z drugiej strony, co się dzieje? Nie robiłam nic specjalnego, po prostu nakarmiłam syna, zapytałam, jak się czuje. Nie wchodzę do jego duszy z pytaniami, czego chce i co uważa za stosowne - powie sam.

Popularne wiadomości teraz

1 jajko, 2 jabłka i trochę mąki. Obfite i pyszne ciasto w 15 minut. Najlepszy przepis, gdy goni cię czas

Historia górnika, którego odnaleziono żywego 17 lat po zawaleniu się kopalni

Historia związku Montserrat Caballe z mężem jest najbardziej wzniosła na świecie

Wróbel wpadł do okna, do mieszkania lub domu. Co oznacza ten znak

Pokaż więcej

To niepokojące, że nie traktuje tak swojej żony. Ma teraz własną rodzinę, to z Magdą powinien mieć taki związek, ciepły i ufny. Dobrze, że biegnie do mnie, a nie do innej kobiety. Złe jest to, że pogarszają się relacje z żoną. Mogę to wyczuć.

Mam dobrą przyjaźń z moją synową. Przez lata, kiedy była żoną mojego syna, nie wnikałam w jej duszę z moimi radami. Nie chcę, żeby kłóciła się z mężem, rozumiem, że są dorośli i znajdą wyjście z każdej sytuacji. Osobiście nie będę powodem ich kłótni. Boję się, że później zabierze też wnuka, nie pozwoli mu się z nim porozumieć.

I ogólnie jestem pewna, że dobrze wychowaliśmy naszego syna, aby mógł sam to rozgryźć. Chcę z nią porozmawiać, jak matka z córką, zapytać, co się dzieje w ich rodzinie, może to wina mojego syna? Ale się boję. Jej własny syn dorasta, nie będzie miała czasu mrugnąć, bo sama zostanie teściową.

Synowa częściej odwiedza swoich rodziców, niż mnie, co jest zrozumiałe, ale czy tam znajduje pomoc w rozwiązaniu problemów? Ona ma wojowniczy charakter, więc każde moje pytanie może skończyć się awanturą. Nie wiem, co robić...