Wydaje się jednak, że bohater naszej dzisiejszej opowieści poradził sobie z powierzonym mu zadaniem.

Ojciec samotnie wychowujący dwie córki, stanął w obronie jednej z nich po tym, jak był świadkiem, jak dyrektorka szkoły kpi z dziewczynki, śmieje się z niej i podjudza do tego innych uczniów. Było to podczas balu maturalnego, na którym towarzyszył ukochanej Kasi. Dyrektorka wyszydziła buty dziewczynki, które średnio komponowały się z kreacją.

Ojciec nie mógł pozostawić takiego zachowania bez reakcji i postanowił podjąć konsekwentne działania

- Kasia założyła te sandały na pamiątkę swojej zmarłej matki. Chciała, żeby jej mama zobaczyła, jaki sukces odniosła Kasia tego dnia. Jeśli piękne buty są dla Ciebie ważniejsze niż prawdziwe osiągnięcia dzieci, to czego możesz je w ogóle nauczyć? - powiedział mężczyzna do dyrektorki, a obecnym na sali uczniom i pedagogom opadły szczęki. Ojciec Kasi zaplanował dalsze działania, które zrealizował zaraz po studniówce córki.

Na początek, umówił się na spotkanie z dyrektorką szkoły, na którym zdecydowanie i z umiarem wyraził swoje oburzenie tą sytuacją. Pierwszym krokiem było złożenie skargi na niestosowne zachowanie dyrektorki wobec jego córki.

Nie zatrzymał się jednak na tym. Postanowił również podejść bezpośrednio do dyrektorki i wyjaśnić jej, jakie konsekwencje miałyby dalsze działania jej wobec jego córki. Powiedział jej, że nie pozwoli na dalsze prześladowanie swojego dziecka i że będzie walczył o jej dobre imię.

Dzięki takim działaniom ojca, sytuacja córki zaczęła się poprawiać. Dyrektorka zaczęła traktować ją poważniej i przestała się zabawiać jej kosztem. Ojciec został doceniony przez społeczność szkolną za swoją determinację i za to, że wziął sprawy w swoje ręce, aby chronić swoje dziecko przed prześladowaniem.

Jego postawa pokazała, jak ważne jest być wsparciem dla swoich dzieci, oraz że każdy ma prawo do szacunku i godności, niezależnie od swojego wyglądu, pochodzenia czy orientacji.

Co sądzicie o postawie ojca Kasi? Czy słusznie zareagował tak surowo?