Restauratorka wybrała się do Człuchowa, by przeprowadzić kuchenną rewolucję, tym razem odwiedziała zadłużone bistro.
Lokal ten już kilka razy unikał zamknięcia, ale ciągle udało im się tego uniknąć. Właściciele zadłużyli się na 150 tysięcy, by utrzymać swój biznes przy życiu. Zapraszając Magdę Gessler mieli nadzieje, że im pomoże.
Na początek gwiazda zamówiła kilka prostych dań, takich jak pomidorówka i rosół. Obie zupy były niejadalne, a rosół Magda Gessler skomentowała tak: „Ja pie**olę, sama sól. To woda morska z makaronem".
Według niej były to dwie najgorsze zupy jakie jadła w życiu. Kolejne dania określiła mianem „Jednego wielkiego gówna”. Jednym plusem był kotlet de volaille z surówką, był jednak tylko jednorazowy przebłysk.
Całe bistro było oklejone reklamami o pysznym jedzeniu, szybko okazało się, że ten chwyt marketingowy nie ma nic wspólnego z prawdą.
- Kto ma odwagę napisać takie rzeczy, o tak ohydnym jedzeniu? Dlaczego wy prowadzicie coś, o czym nie macie pojęcia? - dopytywała się Magda Gessler.
Magda szybko zabrała się za rewolucje, zaczęła pozbywać się zbędnego sprzętu z kuchni. Pracowników nazwała sektą diabelską z powodu czarnych ubrań. To była prawdziwa rewolta, gwiazda zmieniała wszystko, poczynając od nazwy po menu. Niestety jej praca poszła na marne, gdyż przy kolejnej wizycie znów uraczono ją przypaloną karkówką i niejadalną zupą.
Sprawdź: Ile mogą dorabiać emeryci i renciści, by nie stracić świadczenia? Limity dochodów
Przypomnij sobie: Nietypowe połączenie pomidorów i jabłek. Niesamowite, co można uzyskać dzięki temu trikowi