Dokładnie do momentu, gdy powiedziała, że ​​zamierza przenieść swój dom na moją siostrę. Miałem wtedy 28 lat i od 4 lat byłem żonaty.
Nie mogę powiedzieć, że potrzebowałem domu rodzinnego, ale wydawało mi się, że byłoby sprawiedliwe, że po śmierci mojej matki Tola i ja po prostu podzielimy dom na pół. Ale mama zdecydowała inaczej. Kazała mi iść na swoje, bo teraz jestem głową rodziny, a ona chce się zestarzeć we własnym domu obok ukochanej córki, która jest jej bliższa niż synowa.

Bardzo mnie to zabolało...

Zdecydowałem, że nie chcę już rozmawiać z mamą. Od tego czasu minęło 30 lat. Moja jedyna córka zdążyła dorosnąć, skończyć studia i założyć własną rodzinę. Zapewniłem jej wszystko, co mogłem.

Przez długi czas mieszkaliśmy z żoną u jej rodziców. Najwspanialsi ludzie! Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek z nimi miał kłótnie. Ich odejście przeżyłem równie gorzko jak moja ukochana żona. Teraz moja Maria i ja mieszkamy sami. Szczerze mówiąc, bardzo się bałem. Nasz wiek jest już taki, że musimy wcześniej przygotować się na takie rzeczy, jak odejście rodzica.

Prawo do drugiej szansy

Moja ukochana wzięła mnie za rękę i powiedziała: „Piotruś, przestań się złościć na swoją matkę. Nie zasłużyła na to. Umiejętność wybaczania ludziom jest czymś, do czego wszyscy powinniśmy dążyć. Jedźmy na wieś i zobaczmy, jak się ma”. Przez te wszystkie lata nie było dnia, żebym nie myślał o matce, ale duma zawsze zwyciężała. Nie byłem na nią zły od dawna. Jednak coś mi przeszkadzało, nie było we mnie zdecydowania. Dlatego propozycja jego żony była dla mnie poważnym impulsem. Jestem jej za to bardzo wdzięczny.

Nie przegap: "Postanowiłam pochwalić się córce mieszkaniem, które dla siebie kupiłam. Nie zareagowała tak, jak oczekiwałam"

O tym się mówi przy rodzinnych spotkaniach: Nowe mieszkanie wydało się Roksanie idealnym miejscem do życia. Trwało to, dopóki ich sąsiadka Lucyna nie pojawiła się na progu ich domu