- W sobotę poprosili mnie, żebym zajęła się wnuczką, gdy syn i synowa będą się bawić na jakimś weselu z przyjaciółmi. Mówię ok, przyprowadźcie ją. Przynieśli dziecko i instrukcje do niego na trzech kartkach, ha ha ha!  Jak ugotować owsiankę, o której godzinie położyć spać, kiedy iść na spacer, w co ją ubrać, co zabrać ze sobą na zewnątrz! Wszystko jest pomalowane kolorowymi pisakami, podkreślone, wyróżnione…

Wnuczka Ireny nie ma jeszcze trzech lat...

Synowa jest na urlopie macierzyńskim, jej matka mieszka daleko, więc w przypadku siły wyższej Irena musi pomóc przy dziecku. Trzeba przyznać, że młodzi nie nadużywają pomocy, rzadko zwracają się z prośbami do matki. I nawet wtedy dopiero niedawno zaczęli zostawiać jej wnuczkę. Przez pierwsze półtora roku zostawianie dziecka z kimś nie wchodziło w rachubę.

- Nie jestem wrogiem mojej wnuczki, nie zrobię nic złego. Jeśli zgodziłam się usiąść, to siedzę w dobrej wierze. Ale nie mam zamiaru trzymać się ich głupich instrukcji... Nie no, przejrzałam to tak pokrótce, co jest napisane, może są jakieś lekarstwa do podania, ale nie. Tam wyszczególniono zwyczajne czynności. Jakbym była upośledzona umysłowo!

- Myślę sobie, może twoja synowa po prostu nie ufa mi do końca. Chociaż, po co więc przyprowadzać dziecko? Nie chodziliby wtedy na wesela, siedziałaby sama z dzieckiem, albo musieliby zabierać je ze sobą...

O tym pisaliśmy ostatnio: "Teściowa na długo obraziła się, że użyłam jej mrożonych wiśni bez pytania"

Zerknij: Miała nadzieję, że poza miastem znajdzie szczęście: ale nawet tutaj moja córka mnie znalazła, chce zostawić swoje dzieci na kilka dni  

Nie przegap tego: Otworzyłam serce przed moją przyjaciółką, a ona mnie zdradziła. Po naszej rozmowie cała wieś znała moje sekrety